fbpx

Temat powrotu do aktywności zawodowej w momencie zostania mamą to zagadnienie, które spędza sen z powiek wielu kobietom. Często nawet wtedy gdy jeszcze nawet nie mają dzieci, a dopiero macierzyństwo planują.

Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem tutaj na uprzywilejowanej pozycji. Problem pod tytułem „zostać z dzieckiem czy wrócić do pracy” dotyczy mnie w minimalnym stopniu, bo od czasów urodzin mojej córki niezmiennie cały czas pracuję w domu i przez jakiś jeszcze czas się to nie zmieni.

Ta moja praca co prawda nie jest wcale usłana różami. Jednak prawdą jest, że jedyne, czym muszę się przejmować i co czasem sprawia mi przykrość to nawoływanie „mama, mama” przez moją córkę gdy spędza ona popołudniu czas ze swoim tatą, a ja w tym czasie siadam popracować.

Ciężko byłoby porównywać ten mój dyskomfort do uczucia, które może pojawiać się w matkach zostawiających na 6,8 i czasem więcej godzin swoje dzieci w placówkach.

Nie jest mi łatwo zająć jednoznaczne stanowisko na temat tego, czy kobieta „powinna” wrócić do pracy tuż po zakończeniu urlopu macierzyńskiego czy jednak zostać ze swoim dzieckiem do czasu jego pójścia do przedszkola.

Trudno mi się stanowczo wypowiedzieć, bo wiem, że każda kobieta powinna dbać o swoją przyszłość i nie pozwolić sobie na bycie uzależnioną w 100% od partnera, a jednocześnie wiem też że nie ma dla dziecka do około 3 roku życia nic lepszego niż bycie ze swoją mamą.

Trudno mi się stanowczo wypowiedzieć, bo wiem, że jako osoba, która pracuje z domu, nawet jeśli obecnie ta moja praca jest minimalna, „łatwo” jest mi mówić o tym, czy zostać z dzieckiem czy też nie.

 

Mimo wszystko, podejmuję temat,  zachęcam Was do dyskusji i do poznania książki, która mnie do poruszenia tych kwestii skłoniła!

 

 

 

Niewątpliwie macierzyństwo każdej kobiety jest inne. Sytuacja życiowa każdej rodziny ma swoje uwarunkowania i nie da się ich wzajemnie do siebie porównywać. Jednocześnie najwięcej ciekawych przemyśleń, wskazówek i argumentów do podejmowania własnych decyzji można wynieść z indywidualnych historii pojedynczych kobiet i ich rodzin!

Miałam okazję przedpremierowo, dokładnie w dniu publikacji tego materiału jest jej premiera, przeczytać książkę „Mama wraca do pracy”. Publikacja ta to zbiór doświadczeń autorki i 11 innych mam, które podzieliły się swoimi historiami z łączenia, bądź też nie łączenia, wychowania dzieci i pracy.

To właśnie ich historie, doświadczenia i różne spojrzenia na macierzyństwo wraz z łączeniem go z pracą, są dla mnie wyjątkowo cenne.

Czytając tę książkę, już od jej wstępu byłam zaskoczona tym, jak z jej autorką, Adelą Prochyrą, mamy podobne spostrzeżenia i spojrzenie na wypowiedzi mam zaproszonych do udziału w publikacji. Od jednego z pierwszych zdań, które brzmiało: „Kiedy przez pierwsze miesiące spędzamy całe dnie głównie w samotności, zamknięte w domach, łatwo uwierzyć, że to tylko nasz los, prywatna sprawa jednej kobiety. A to nieprawda. Można popaść we frustrację na myśl o tym, że wszyscy naokoło świetnie sobie radzą, a tylko ja jedna wypadłam z obiegu. Nie pomagają też zwierzenia wypoczętych gwiazd, które miesiąc po porodzie wracają do codziennych zajęć z maleńkim dzieckiem i płaskim brzuchem, zapewniając: „Och, to nic trudnego, wystarczy się tylko dobrze zorganizować.” Otóż nie wystarczy, bo sprawa jest bardziej skomplikowana.”  , wiedziałam, że to lektura warta poznania!

 

 

Wioska, której nie ma

„Potrzeba wioski, aby wychować dziecko”. To zdanie, z którym nie mogłabym bym bardziej się zgodzić! Ilu z nas jednak może obecnie liczyć na tą wioskę?

U mnie samej opieka nad córką to zadanie wyłącznie dla mnie i męża. Z czasami sporą zazdrością spoglądam na pary, które mogą liczyć na bezinteresowne wsparcie bliższej i dalszej rodziny mogąc nawet przebierać w opcjach pomocy od rodzeństwa czy kuzynostwa

U nas jest to bardziej skomplikowane, zarówno ze względów lokalizacyjnych, jak i z powodu bardzo małej rodziny, jaką mamy na miejscu i składającej się głównie z osób starszych.

Prawda jest taka, że obecnie świat wygląda trochę inaczej i u coraz większego grona osób brutalne realia „wioski” wyglądają właśnie tak, jak u nas. W takich okolicznościach trudniej podejmuje się decyzje o powrotach do aktywności zawodowej lub jej braku, bo oczywistym jest, że w razie jakichkolwiek komplikacji można liczyć tylko na siebie nawzajem. I to też w układzie, w którym parter również poczuwa się do opieki chociażby nad chorym dzieckiem.

 

„Gdybym mogła to zrobić bez szkody dla płynności tekstu, słowo „problem”powtarzałabym w każdej linijce tej książki, tak poważne jest to zagadnienie. W codziennej rozmowie brzmi niewinnie, ot: „Powrót do pracy to problem Ani”, ale w praktyce okazuje się, że każda z nas jest Anią, a powrót do pracy kiedy ma się kilkunastomiesięczne dziecko, to faktycznie problem. Czyj? No, matki, bo przecież ojciec, babcia i dziadek dziecka są w pacy!”

 

Matka vs. Ojciec

Podczas rozmowy z psycholog Edytą Zając, do której przeczytania zachęcam jeśli jeszcze nie miałyście okazji – „Macierzyństwo – kryzys i żałoba po starym życiu?”, poruszyłam temat różnic pomiędzy kobietą rozpoczynającą macierzyństwo, a mężczyzną wchodzących w tacierzyństwo.

W moim odczuciu z pierwszych miesięcy życia mojego córki, w życiu mojego męża nie zmieniło się właściwie nic. Wychodził on jak co dzień do pracy, spędzał dzień poza domem z innymi ludźmi, na rozmowach, jeździe samochodem, lunchach i tym podobnych codziennych „atrakcjach”. Atrakcjach, które mnie były przez te pierwsze miesiące, a właściwie to pierwszy rok, totalnie obce.

Temat tego, jak duża pojawia się dysproporcja pomiędzy wchodzeniem w rodzicielstwo u kobiety, a mężczyzny to nadal temat aktualny. Bardzo wiele zależy od tego, na co „uda” nam się umówić z partnerem, a wielokrotnie zdarza się niestety tak, że kobieta pozostaje z tematem opieki nad dzieckiem sama.

Decyzje o powrocie do aktywności zawodowej też nie są przez niektórych mężczyzn ułatwiane kobiecie.
Czasem zdarza się tak, że sytuacja zależności partnerki od siebie zaczyna się niektórym mężczyznom podobać i zaczyna przemawiać przez nich nie dobro partnerki czy dziecka, a własne ego.

Czy da się pogodzić tutaj interesy trzech stron? Matki, ojca oraz dziecka? Oczywiście, że się da! Potrzebne jednak do tego jest sporo szczerych rozmów, kompromisów i uwzględniania potrzeb całej rodziny. Warto też zastanowić się, jak przygotować siebie, jako osobne osoby i jako partnerów na przyjście na świat dziecka. Polecam materiał – Jak przygotować swój związek na pojawienie się dziecka? – znajdziecie w nim wskazówki przydatne nawet wtedy gdy Wasze dziecko już jest na świecie!

 

 

Wyrzuty sumienia

Wspominałam we wstępie tego materiału, że jedyny moment, w którym dotykają mnie wyrzuty sumienia i zastanawia przez chwilę to, że moja córka spędza czas beze mnie, jest chwila gdy opiekuje się nią mój mąż. Czasem to poczucie, że coś nie gra i że „dlaczego razem z nimi teraz mnie nie ma”, jest na tyle silne, że robię sobie fajrant. Odpuszczam moje „ważne” zajęcia i skupiam się na łapaniu chwil, które nie wrócą.

Jak więc widać, wyrzuty sumienia mogą dopaść każdego. Nawet osobę, która przez praktycznie całą dobę jest ze swoim dzieckiem. To chyba coś silniejszego od nas, że czujemy potrzebę przebywania z naszymi pociechami. Z drugiej też strony widzę, jak dobrze mnie, i mojej córce zresztą też robi ten czas beze mnie.

Jakby to było gdybym pół roku temu zdecydowała się na jej przebywanie przez 8 godzin dziennie pod czyjąś opieką? Cóż, powiem wprost – kompletnie tego nie czuję.
A zanim zostałam mamą, byłam pewna, że po pierwszym roku życia dziecka, wrócę do mojej standardowej zawodowej aktywności. Rzeczywistość, a w niej moje nastawienie i potrzeby macierzyńskie, zweryfikowały te przekonania.

Istnieją też sytuacje odwrotne, w którym kobiety przekonane o tym, że zostaną z dzieckiem do czasu pójścia do przedszkola, rezygnują z tego, gdy ich maluch pojawia się na świecie. Okazuje się, że potrzebują więcej przestrzeni na swoją aktywność, przebywania z ludźmi i bez tego są gorszymi mamami dla swojego dziecka. I to też jest ok!

Jeśli masz umęczona i sfrustrowana spędzać całe dnie ze swoim dzieckiem to zdecydowanie lepiej wybrać dla Was rozwiązanie, w którym Ty będziesz czerpać radość z codzienności, a dziecko nie będzie patrzeć na zdenerwowaną całe dnie, tygodnie, miesiące, mamę!

 

Dostępne opcje

Ogromym plusem „Mama wraca do pracy” jest uwzględnienie w niej polskich realiów. Możemy przeczytać o sytuacjach wydarzających się w miejscach pracy konkretnie na naszym podwórku.

Możemy też poznać wszelkie możliwości zagwarantowane przez polskie prawo. Myślę, że takiej publikacji zdecydowanie brakowało na naszym rynku!

Spośród opcji, jakie mamy dostępne, poza wsparcie kogoś z rodziny, pojawia się indywidualna niania lub prywatny żłobek. Pewnie sporo z Was stoi przed dylematem, czy jest sens wracać do pracy tylko po to, by opłacić żłobek lub nianię. Wiele kobiet odpowie, że oczywiście że tak, ponieważ ten czas gdy kobieta pracuje a nie „siedzi” w domu z dzieckiem będzie procentować w kolejnych latach jej życia.

 

 

Sama nie mam takiej pewności. Bardziej przeważa we mnie przekonanie, że jeśli rodzina nie jest w sytuacji podbramkowej i pensja drugiej osoby nie jest niezbędna do przetrwania, a matka nie wpada w stany depresyjne przez przebywanie w domu samej z dzieckiem, to większą korzyścią będzie zapewnienie dziecku dłuższego kontaktu z mamą.

Z drugiej jednak strony zachęcam też do tego, aby w czasie owego „siedzenia” w domu kobieta zdecydowała się na własną edukację i poboczną działalność zawodową, do której obecnie w świecie online jest mnóstwo okazji. Wszystko po to, by ta luka w CV nie była tak bijąca po oczach i by zwyczajnie zrobić coś dla siebie samej. Z takiego układu zarówno matka, jak i dziecko będą czerpać garściami! 

Zdaję sobie sprawę, że część kobiet kompletnie nie jest w stanie odnaleźć się w sytuacji zawieszenia swojej standardowej kariery na trzy lata. I nie mam tym kobietom nic do zarzucenia – to każdego indywidualna decyzja i żadna nie jest jednoznacznie „zła” lub „dobra”. Warto wybrać takie rozwiązanie, którego same będziemy dla siebie i naszej rodziny pewne.  Takie, które będziemy czuć, że przyniesie nam więcej korzyści niż szkody. I to w konkretnie naszej sytuacji i naszych odczuciach!

„Mama wraca do pracy” znalazły się wypowiedzi kobiet, które swoich wcześniejszych powrotów żałowały, ale też i takie, które były bardzo zadowolone z możliwości wznowienia swojej działalności – nie istnieje jeden, uniwersalny przepis!

Zachęcam Was do poznania tych historii zaprezentowanych wraz z przemyśleniami i dygresjami autorki. To pozycja nietuzinkowa i taka, dzięki której myślę, że znajdziecie swoją drogę w temacie macierzyństwo i/a kariera, mimo że nikt Wam jej z góry nie przedstawi ani nie narzuci!

 

Masz już decyzję o powrocie do aktywności zawodowej za czy dopiero przed sobą?

Podziel się swoim doświadczeniem lub wątpliwościami! Jestem pewna, że wszystkie na tym skorzystamy! :)